W niedzielne popołudnie wraz z rodzicami postanowiliśmy odwiedzić moją
siostrę Justynę ('świeżo upieczona' mężatka ;)).
Pogoda była cudowna, więc zaraz
po grillu wyruszyliśmy w dłuuugi spacer po okolicy.
Jak to w lesie bywa -dzikie zwierzyny są wszędzie! Na szczęście sarny są
dość płochliwe i zmieniły swój cel wędrówki, bo tak to nie wiem co by po
nas zostało ;o Myślę, że stratowanie przez sarny nie należy do przyjemnych zdarzeń ;)